Wprowadzamy gluten

Kategoria: Dzieci, Informacje o produktach

niemowlaki

Czym jest gluten?

Jak każda mama, stanęłam pewnego dnia przed decyzją: wprowadzamy gluten. Po co? Powód jest banalny: gluten występuje w niemal wszystkich produktach pochodzenia zbożowego i trzeba dziecko do niego przyzwyczajać już od pierwszych miesięcy życia, żeby potem mogło go jeść. Zanim jednak podałam go córeczce pierwszy raz, sporo się o glutenie naczytałam. Bo, wstyd się przyznać, jestem laikiem; skoro problem diety bezglutenowej nigdy mnie nie dotyczył, nie interesowałam się tym.

Stwierdziłam, że ominę wszelkie fora, koncentrując się na stronach specjalistycznych. Bardzo szybko trafiłam na adres www.celiakia.pl. Znalazłam tam szczegółowy opis choroby, sposoby jej wykrycia, przebieg i, co najważniejsze, dokładnie przygotowaną tabelę z wyszczególnieniem produktów „bezpiecznych”, zakazanych i tych, które mogą ewentualnie zawierać gluten. Właśnie: gluten, czyli co? Definicja mówi, że to mieszanina białek roślinnych, które występują w ziarnach zbóż. Jako laik tłumaczę to sobie: silny alergen, pochodzący ze zboża, uniemożliwiający normalne życie osobom na niego uczulonym.

Kiedy podjęłam decyzję, że „to już”, pozostało mi jeszcze zapoznać się z treścią tabeli żywieniowej dla niemowlęcia, aby wiedzieć, jakie jest zapotrzebowanie na gluten. Jeszcze będąc w ciąży usłyszałam w mediach o programie „1000 pierwszych dni”(www.1000dni.pl ), realizowanym przez Fundację NUTRICIA. Zaproszeni do studia autorzy programu bardzo logicznie przekonywali, że dziecko kształtuje swoje nawyki żywieniowe na całe życie właśnie w ciągu pierwszych 1000 dni. Z informacji zamieszczonych na stronie dowiedziałam się, że gluten należy wprowadzać stopniowo, początkowo raz dziennie po pół łyżeczki. Najlepiej w formie kaszki. Wyposażona w tę wiedzę ruszyłam do marketu i… załamałam ręce.

KarmienieZakupy.

Stanęłam przed ogromną ścianą, po brzegi wypełnioną kaszkami. Były tam produkty mleczne, ryżowe, zbożowe, owocowe, na noc, na dzień, bezglutenowe. Na żadnym z opakowań nie znalazłam jednak informacji, że dany produkt nadaje się do wprowadzania glutenu. Ja wiem, że za kilka miesięcy będę doskonale orientować się w jakości tych produktów i ich przeznaczeniu, ale jako młoda i niedoświadczona mama czułam się po prostu zagubiona. Wszystkie kaszki bezsmakowe zawierały informację, że są pozbawione glutenu. Stwierdziłam, że chyba najlepsza byłaby zwykła kasza manna, ale czy taką można podać bobasowi? Wyszłam stamtąd bez zakupów.

Kolejnego dnia, gdy eksperyment z glutenem musiałam odłożyć na później, odwiedziłam sklep z żywnością eko. Pomyślałam, że skoro już kiedyś znalazłam tam ratunek na suchą skórę w postaci oleju migdałowego, to może i tym razem się uda. Jakie było moje zaskoczenie, gdy zobaczyłam, że na półce stoi kilkanaście kartoników z kaszką przeznaczoną dla niemowląt! Sprzedawca chętnie pomógł mi wybrać właściwy produkt. Na początek polecił mi kaszkę orkiszową bio (www.lebenswert-bio.de ). Kartonik z produktem nie był tani, ale mam pewność, że zawartość pozbawiona jest chemii i nie wyrządzi krzywdy mojemu dziecku. Ponadto producent chwali się na opakowaniu certyfikatem EKO. Na razie córka od dwóch tygodni dostaje określoną porcję raz dziennie do przetartych warzyw. Nie zaobserwowałam u niej żadnych niepokojących objawów. Następną kupię kaszkę pszenną.

 

Wpis nie jest artykułem sponsorowanym, zawiera jedynie własne opinie i przemyślenia autorki. 

Podziel się ze znajomymi: Share on Facebook0Share on Google+0Tweet about this on Twitter0Pin on Pinterest0Email this to someone
AP